czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 16-Leonetta

Violetta
Zanim wyszłam przypomniało mi się, że nie wiem gdzie mieszka Leon, bo wyprowadził się. Za to wiem gdzie mieszka Naxi. Postanowiłam do nich iść. Zapukałam a w drzwiach pojawił się Maxi.
-Hej Maxi, mógłbyś mi podać adres Leona?- zapytałam z nadzieją w głosie.
-Hej Violetta, jasne każdy z nas wierzy, że miłość twoja i Leona to miłość na wieki- powiedział Maxi z uśmiechem i podał mi karteczkę  adresem.
-Dzięki Maxi- powiedziałam i odeszłam. Szłam takim sprintem jak nigdy. Doszłam pod podany adres w 15 minut. Zapukałam niepewnie. Po chwili drzwi się otwarły a w nich stanął Leon bez koszulki.
-Violetta ja nie chce cię tu widzieć i nie chce słuchać twoich wyjaśnień.
-Leon ale ja chciałam porozmawiać o nas.
-NAS! Nie ma żadnych NAS.
-Ale Leon.................................
-Leon długo ma jeszcze czekać?!-krzyknął ktoś. I po chwili w drzwiach pojawiła się moja przyjaciółka. Przepraszam była przyjaciółka.
-Nie, Violetta już wychodzi i nie wróci.
-LEON JA TU PRZYCHODZĘ I CHCE CIĘ PRZEPROSIĆ ZA TO, ŻE POMAGAŁAM TWOJEMU KUZYNOWI AUSTINOWI, BO CHCE POWIEDZIEĆ ALLY, ŻE JĄ KOCHA. CHCE CIĘ PRZEPROSIĆ ZA TO, ŻE POMAGAM INNYM, A TY JUŻ ZNALAZŁEŚ SOBIE POCIESZENIE!!!!!!!!!!!!!- już nie mogłam się powstrzymać.
-Violetta..........
-CO VIOLETTA?!!!! DAJCIE MI ŚWIĘTY SPOKÓJ.
Szybko pobiegłam stamtąd. Gdy byłam już wystarczająco daleko popłakałam się. Już nie mogę wytrzymać. Chłopak którego kocham znalazł sobie już pocieszenie. A ta **** też nic nie lepsza ona leci na jego pieniądze a nie na niego. Szybko pobiegłam do domu. Jak tylko weszłam od razu
poszłam do siebie do pokoju i zamknęłam się w nim.

6 DNI PÓŹNIEJ
Przez 6 dni nie wychodzę z pokoju. Ma tutaj wstęp tylko Olga, która przynosi mi jedzenie i moi przyjaciele. Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę- powiedziałam cicho. Do pokoju weszli moi przyjaciele, którym muszę coś powiedzieć.
-Hej Violka- powiedzieli wszyscy. Po ich minach można wywnioskować, że bardzo się martwią.
-Hej, muszę wam coś powiedzieć.
-Co takiego?- zapytały dziewczyny.
-Dzwonili do mnie z jakiejś agencji dla modelek. Zaproponowali mi żebym została modelką VS. Tylko, że wtedy będę musiała wyjechać do LA. A tutaj mam was, Olgę, Ramallo, wuja, ciocię, Ally i Austina. I nie wiem co mam teraz zrobić. Z jednej strony przez Leona straciła już pasję do śpiewania, więc mogłabym spróbować, a z drugiej strony nie zamierzam was zostawiać. I co ja mam teraz zrobić?
-Violetta, wedle mnie powinnaś przyjąć tą propozycję. My przecież możemy cię odwiedzać. Ally już prawie się polepszyło- powiedziała Lu a wszyscy jej przytaknęli.
-No dobrze. Jutro wylatuję do miasta aniołów. A teraz idę się ze wszystkimi pożeganać.
-Czekaj. Trzeba cię ogarnąć.
Dziewczyny ubrały mnie w to: http://www.polyvore.com/cgi/set?id=125064196&.locale=pl. Wyszłam po koleii najpierw poszłam pożegnać się z tatą i Angie. Każdy nas płakał. Później poszłam pożegnać się z wujkiem i ciocią. Tutaj też każdy uronił morze łez. Następnie poszłam do szpitala pożegnać się z Ally i Austinem. Tutaj najdłużej każdy płakał,a Austin przeprosił za Leona. Później poszłam pożegnać się z przyjaciółmi. Za nimi to będę najbardziej tęsknić. Gdy doszłam do domu od razu poszłam spać.
RANEK
Musiałam wstać o 5:00, bo samolot mam o 6. Ubrałam się w to: http://www.polyvore.com/cgi/set?id=125064956&.locale=pl. Zjadłam śniadanie, spakowałam się i pojechałam na lotnisko. A zawiózł mnie Ramallo. Pożegnała się z nim i weszłam na pokład samolotu.,, Żegnaj Miami''- pomyślałam. Usiadłam się na uszy założyłam słuchawki i posłuchałam piosenek ze STUDIA. Po 8 godzinnym locie wylądowaliśmy. ,,Witaj LA''- pomyślałam i poszłam odebrać walizki. Przed lotniskiem czekali na mnie szoferzy, którzy zawieźli mnie do mojej willi, którą tata mi kupił. Po 30 minutach byliśmy pod nią. Z wrażenia otworzyłam buzię. Moja willa zwyglądał tak:
Jak weszłam poszłam zobaczyć ją od środka.
Jadalnia:
Kuchnia:
 Moja sypialnia:
Moja łazienka:
Pokoje gościnne i łazienki.
1 pokój:


2 pokój:

3 pokój:

Pokój 4:


Pokój 5:

Pokój 6:


I basen:
Sauna:
I 2 Garderoby:

Po obejrzeniu całego domu poszłam się wykąpać i spać. Rano jak wstałam poszłam ogarnąć się do łazienki. Ubrałam się w to:http://www.polyvore.com/cgi/set?id=125097053&.locale=pl. Szłam do miejsca wedle wskazówek jakich wczoraj dostałam. Doszłam pod wielki budynek z napisem Victoria Secret. Weszłam do środka a na recepcji powiedziano mi żebym udała się na 50 piętro. Zrobiłam tak jak mi kazano. Po dojechaniu na to piętro była tam jeszcze jedna recepcja a w niej kazanli udać mi się do pokoju numer 39.

wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 15- Auslly

Zobaczyłem dziewczynę piękną w całej swojej okazałości, z minimalnym uśmiechem składającym się na jej lekko zarumienionej twarzy. Leżała na łóżku i wpatrywała się w okno, przez co promienie słońca oświetlały jej błyszczące się, brązowe, słodkie oczęta. Chyba nie zauwarzyła, że do niej przyszedłem. Cicho i zgrabnie udałem się do jej łóżka, ale oczywiście z moim fartem musiałem coś solidie spieprzyć. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale potknąłem się o metalowe nogi tej leżanki i upadłem prosto na lodowate płytki robiąc przy tym niezły hałas. Chwilę póżniej ogarnąłem co się stało i postanowiłem podnieść się z podłogi. Zauważyłem, że brunetka cały czas patrzy się na mnie i się uśmiecha. Wszystko w normie. Nareszcie jest wszystko w normie, no prawie. Znowu mogłem zatracić się w jej szczerym uśmiechu dając oczom zobaczyć dla czego moje serce bije 1000 razy więcej niż normalnie. Mogłem zobaczyć coś innego niż blade, wątłe ciało i niewyrażającą żadnych uczuć twarz. Nie zważając na różne kable podłączone do dziewczyny rzuciłem się na nią, przytuliłem i całowałem w policzek dając wypłynąć cząsteczce emocji, którą trzymałem w sobie od długiego czasu. Po pewnym czasie lekko odchyliłem sie od niej by móc spojrzeć w jej oczy i szczerze oznajmić:
-Nigdy więcej nie rób mi tego.Nie wystawiaj mnie na pełnię śmierci emocjonalnej.- Ally wtuliła się we mnie bardziej i cicho szepnęła do ucha:
-Nigdy nie zamierzam.- Tym melodyjnym głosem doprowadziła mnie do dziwnego stanu umysłu, który nie pozwalał mi się od niej odłączyć. Moje dłonie dotykały jej rąk dając poczuć delikatność jej skóry. Wsłuchiwałem się w jej spokojny i pełny oddech do momentu, aż nie usłyszałe cichego pisku. Momentalnie się podniosłem i ze strachem spytałem.
-Ally coś ci jest. Coś cię boli? Wezwać lekarza?- pytałem się już otwierając drzwi. Dziewczyna szybko sie ocknąła i mnie zatrzymała.
-Nie tylko te róże mnie ukuły.
-Zapomniałem o nich. Strasznie cię przepraszam.MówiłemMelanie, żeby dała te bez kolców!- dziwczyna podnosła swoją jedną brew robiąc tym sposobem pytającą minę.
-Melanie? Jesteś z kwiaciarką na "ty"?- Przysiadłem się na jej łóżku wiedząc, że mamy sobie dużo do opowiedzenia.  W ciągu 2 godzin opowiedziałem jej tylko małą cząstkę tego co działo się przez ten czas. Gdy już zdałem jej relacje z prawie wszystkiego wziąłem dwa oddechy i po tym małym odstresowaniu się miałęm zamiar wyjawić jej całą prawdę co do mojego uczucia do niej.
-Ally ja...- i w tym momencie cała odwaga prysła wraz z momentem wejścia smoka rodziców Ally.
-Co chiałeś powiedzieć?
-Nic, tylko tyle, że muszę już lecieć. -odparłem i po pożegnaniu się z przyjaciółką wyszedłem ze szpitala. W smutku wracałem do domu wiedząc, że prędko się nie zdobedę na odwagę wypowiedzenia wszystkiego. W takim samym humorze wpełzłem do domu. Z ciepłym uśmiechem na ustach przywitała mnie moja mama oznajmiając, że mamy gościa. Zza ściany ukazała się starsza osóbka. Babcia... Jak ja jej dawno nie widziałem. Kobieta odsunęła się, a zza niej wysunął sie chłopczyk, kórego miałem nadzięj jeszcze nie zobaczyć przez conajmniej 20 lat. To był  Jonny.

----------------------------------------
Po tygodiu wielkich wrażeń wracam ja z nowym, nudnym rozdziałem. Kto to Jonny dowiecie się wkrótce... :)

niedziela, 1 czerwca 2014

Notka+ Rozdział 14-Leonetta

Hejka tu Austy.
Już wstawiam rozdiał Vilu, który miał się pojawić już w piątek.
Teraz moje szczczere przeprosiny. Z mojej strony (Auslly) nie bedzie rozdzaiału w tym tygodniu, ponieważ mam straaaaasznie zawalony tydzień: szkoła, szkoła muzyczna, egzamin itd. Przepraszam za to, ale wstawie tu rozdzialik Vilu. Poczytajcie:
--------------------------------------------------------------------------
Violetta
Dzisiaj nie idziemy do szpitala. Dziewczyny chcą nacieszyć się związkami a ja nie wiem co będę robić. Z Leonem się nie kontaktowaliśmy jeszcze.
-Dziewczyno!- krzyknęły wszystkie dziewczyny naraz.
-Co?
-Chłopacy zaprosili nas na randki- dziewczyny bardzo się cieszyły. A ja razem z nimi. To są moje przyjaciółki, więc kiedy one są szczęśliwe to ja też.
-Super. Bardzo się cieszę.
-Pomożesz nam się uszykować?
-Pewnie. Siadajcie. Najpierw Fran.
Po godzinnym przygotowaniu Fran wyglądała tak:http://www.polyvore.com/cgi/collection?id=3569769&.locale=pl.
-Dzięki Violka. Wyglądam super.
-Spoczko. Teraz Cami.
Po godzinnym przygotowaniu Cam wyglądała tak:http://www.polyvore.com/cgi/collection?id=3630861&.locale=pl.
-Dzięki kochana.

-Nie ma sprawy. Teraz Naty.

Po godzinnym przygotowaniu wyglądała tak: http://www.polyvore.com/cgi/collection?id=3630879&.locale=pl

-Dzięki Vilu.

-Spoczko. Teraz Lu.

Po godzince wyglądała tak: http://www.polyvore.com/cgi/collection?id=3630896&.locale=pl

-Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. Dzięki.

-Ja też nie wiem. Teraz Lara.

Po przygotowaniach wyglądała tak: http://www.polyvore.com/cgi/collection?id=3630911&.locale=pl

-Jejciu Viola co ja bym bez ciebie zrobiła?

-Umarłabyś. No dziewczyny życzę udanych randek.

 

Francesca

Dzięki Violi wyglądamy pięknie. Zadzwonił dzwonek. To pewnie Marco.

-Cześć słońce.

-Hej misiu.

-Gdzie idziemy?

-Zobzaczysz.

-Oj Marco. Proszę.

-Nie i koniec.

No nie ma  mocnych. Z nim szans nie mam. I za to go kocham. On wie czego chce. Po jakiś 15 minutach zaszliśmy na piękną łąkę. Było bardzo romantycznie. Wokół same czerowno-różowe drzewa, dużo kwiatów w różnych kolorach, miękka i bujna trawa a na niej koc. Na kocu duży koszyk wiklinowy z przysmakami. Były tam: truskawki, banany, jeżyny, winogrona, kanapki, 2 butelki picia, soki, jabłka i maliny.

-Marco to wszystko dla mnie?

-A widzisz tu jakąś inną bardzo piękną dziewczynę?

- Marco, przez ciebie cała czerwona jestem. Ale dziękuje.

-Fran taka jest prawda. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem. Zamknij oczy.

Zamknęłam oczy tak ja prosiłam. Poczułam na szyi coś zimnego. Kiedy Marco pozwolił otworzyć mi oczy spojrzałam na szyję i zobaczyłam piękny naszyjnik.

 m.jpg

-M jak Marco?

-Tak. Fran.

-Dziękuje. Kocham Cię.

-Ja ciebie też.

-Ja ciebie też co.

-Ja ciebie też kocham.

Już nie mogłam wytrzymać i go pocałowałam. Później zaczęliśmy jeść. Karmiliśmy się nawzajem tak jak pary w telenowelach i komediach romantycznych. To musiało bardzo śmiesznie wyglądać, ale co tam był bardzo romantycznie. Zjedliśmy i wypiliśmy wszystko. Mój brzuch jest pełen. Później położyłam głowę na klacie Marco i tak leżeliśmy.

 

Violetta

I co ja mam teraz robić. Może spróbuję uratować związek mój i Leona? Ja się nie będę użalała nad sobą, a później zostanę starą panną z kotami. Wstałam ubrałam się w to:  http://www.polyvore.com/cgi/collection?id=3631027&.locale=pl i wyszłam. 

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 13- Auslly

Lekarz, którego mimo wielu spotkań nie pamiętam nazwiska- podwinął rękawy sztywnego, białego fartucha lekarskiego i swoją nieco pomarszczoną dłonią przetarł kilka kropli potu z czoła, którę ewidentnie wskazywały na jego wyczerpanie po dłuższym dyżurze. Jego twarz przez moment nie wyrażała kompletnie żadnych emocji. Ani tych pozytywnych, których oczekiwałem, ani tych negatywnych, który za nic w świecie nie chciałbym dostrzeć. Bynajmniej na sucho. Skacowany człowiek na świat spogląda zupełnie inaczej. Alkohol dostaje się do żołądka, a promile trafiają do mózgu człowieka, który już po ćwiartce jest pijany.  Butelka nawet ma swoje plusy, ale tylko podczas picia, bo potem to siwy dym. Wiem, bo próbowałem na sylwestrze z kuzynem Leosiem, który przeżył to lepiej ode mnie. Ale mimo mojego rozgoryczenia i żałości nie zamierzam sięgnąc po płynny uzależnik. Nie jestem aż taki zdesperowany,  żeby się upić i zatracić całkiem w uzależnieniu, z którego ciężko się wybić, ale mimo tych negatywnych myśli spoglądam na medyka, który wreszcie przybrał minę znaczącą prawie tyle co nic.

-Straciliśmy ją.- słysząc to nie jestem w stanie opisać emocji, które dwoma słowami wzbudził we mnie lekarz. Moje uczucia w ten sposób zostały doszczędnie zniszczone. Ta druzgocąca wiadomość wyssała ze mnie wszystko. Jedynie ciało pozostało na swoim miejscu chcąc opaść brakiem jakich kolwiek sił pozwalających  aktywnie żyć. Moje wyczerpane powieki smętnie opadały ku dołowi patrząc na doktora, który zaczął się bezczelnie uśmiechać. Jeszcze nie mogę się odłączyć. Muszę mu porządnie przywalić i zdjąc ten jego uśmieszek! Wystartowałem z krzesła jak z procy i ruszyłem na faceta przyduszając go do ściany. Lester zaczął mnie odciągać, ale ja zamiast się oddalać jeszcze bardziej dusiłem tego zadufanego w sobie człowieka, który resztkami powietrza próbował coś powiedzieć.

-Ale... Ją... Odzyskaliśmy.- Nie wierzyłem w te słowa do momentu aż to Lester zaciągnął moję bezsilne ciało. Zjechałem plecami w dół czując ból w krzyżu przez mocne pchnięcie. Ze wstydu zakryłem twarz dłońmi przysłuchując się głębokim wdechom lekarza, spowodowanymi odcięciem tlenu przeze mnie.

-Przepraszam.- rzekłem cicho nadal skrywając się po solidną osłoną zażenowania. Czułem, że po tym co zrobiłem nie mogę spojrzeć mu jeszcze w oczy.

-Nic się nie stało. W pewnym sensie to ja cię sprowokowałem.- rzekł stanowczym głosem, po czym dodał żartobliwie.- Facet dal mi namiary na twoją siłownie.- W tym momęcie wychyliłem oczy spod uścisku moich ramion i patrząc na zupełnie inną minę kardiologa niż wcześnie sam się zaśmiałem. Caly zły  urok prysł.  Usłyszałem huk. Drzwi się otwarły, a z pomieszczenia wyjechało paru lekarzy z Ally na łóżku, Znowu łza w oku mi się zakręciła, ale jużwiedziamem, że doktor prowadzący zrobi wszystko co w jego mocy, by uratować Ally.

**********************
Dwa dni później...

-Jak się obudzi pozdrów ją ode mnie!- krzyknęła mama krzątając się po kuchni, gdy już wychodziłem z domu. Wracałem do szpitala. Do Ally, którą mieli wybudzić ze śpiączki farmakologicznej,w którą zapadła po operacji. Niby wszystko poszło dobrze z planem i operacja się powiodła. Nateszcie będę mógł z nią porozmawiać o sprawie ważnej dla nas oboje. Wychodąc z domu złapałem białą marynakę, czerwone róże, które kupiłem dla Ally, rzucilem mamie krótkie słowa typu ,,Ok, nara" i wybiegłem z budynku mieszkalnego prosto w stronę szpitala. Droga w szybkim biegu zajęła mi mniej niż 30 min., a z pewnością  polepszyła trochę moją kondycję. Po drodze mijałem sporo ludzi, którzy patrzyli się na mnie jakna wariata, ale ja jestem wariatem, ale zakochanym. Biegnącym, zakochanym wariatem,który nie zwracając uwagi gdzie pędzi wpadł na znak, na którym pisało ,, Baptist hospital of Miami" (prawdziwy szpital- od aut.) Trafiłem!
Otrzepałem się z ziemii wszedłem przez wielkie szklane drzwi prowadzące do głownego holu. Przemknąłem się niezauważalnie do windy i już mogłem spokojnie dojechać na 3 piętro. Nie znosiłem baby w recepcji. Nigdy nie chciala mnie wpóścić, ale gdy póściłem jej bajeczkę o tym,że jestem zaręczony z Ally wolę jej jeszcze bardziej unikać. Gdy winda się zatrzymała i otwarły się wrota przeczesałem swoją reką włosy, podbiegłem pod salę 254 i otworzyłem drzwy, za którymi ujrzałem dziewczynę.

-------------------------------------------------
Hejci tu Austy rozdział krótki, ale pisany na szybko. To pisemko dedykuję osobie, ze którą właśnie piszę xD

Loviam <3

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 12-Leonetta

Violetta
Już naprawdę nie wiem co mam robić. Chciałabym w tych trudnych chwilach być w szpitalu, z drugiej strony przylecieli do nas przyjaciele prosto z Buenos Aires jest jeszcze sprawa tego czy Marcesca się pogodzi. Moje myśli są zajęte tymi trzema sprawami.
-Viola, idziesz z nami?
-Ale gdzie?
-Jak to ,,Gdzie’’. Twoja kuzynka jest w szpitalu, idziemy do niej!
- A tak. Dziękuje.
-Nie ma sprawy.

Francesca
Współczuje Violi jej kuzynka jest strasznie chora i nie wiadomo czy wyzdrowieje. Nie wyobrażam sobie teraz jak Violetta może się czuć. Ale my jako jej przyjaciółki musimy ją wspierać w tych trudnych chwilach. Za chwilę będziemy przed szpitalem, oby stan Ally się poprawił. Jeszcze jedna rzecz jest do przemyślenia. Ciekawe czy Marco mi wybaczy. Ja naprawdę nie chciałam, pocałować Austina. Ja przecież taka nie jestem. Ale wiem jedno- muszę walczyć o Marco i tak łatwo się nie poddam!

Violetta
Przez całą drogę do szpitala nikt się nie odezwał. O wielki czas. Jesteśmy w szpitalu i jedziemy na 3 piętro. Jak wysiadamy z windy widzimy wuja, ciocię i Autina. Oni to mają najgorzej. Wszyscy byli bardzo zżyci z Ally, ale chyba najgorzej ma Autin. Ally zemdlała jak on miał wyjawić jej miłość. Ciekawe jak oni się czują?
-Cześć wszystkim.
-Dzień dobry państwu, cześć Austin.
-Cześć Violu. Dzień dobry dziewczyny.
-I jak z Ally?
-Jak było. Nie wiadomo czy jej stan się poprawi. Bardzo się boimy o nią tak jak ty Violetta.
-Ciociu, dziewczyny też się o nią martwią tak jak każdy kto ją znał. To w końcu ona pisze teksty dla Austina i też jest sławna. W jednej gazecie były zdjęcia fanów Ally i Austina. Na jednych było napisane:,, Szybkiego powrotu do zdrowia, tęsknimy za tobą Ally’’ , a na jeszcze innej :,,Dasz radę Austin, musisz mieć nadzieję’’. I tego było o wiele więcej. A my jako jej rodzina i przyjaciele musimy mieć wielką nadzieję. Ally jest silna. Ona nigdy się nie poddawała, zawsze nas wspierała i doradzała. Teraz nasza kolej.
Podczas mojego monologu wszyscy płakali, więc ja też.
-Masz rację.
-Violetta mogę ci coś powiedzieć na osobności?
-Tak Austin, oczywiście. My za 10 minut jesteśmy.
Ciekawe co on chce mi powiedzieć. Oby coś dobrego.
-Austin jesteśmy już dość daleko, o co chodzi?
Opowiedział mi swój sen. On był piękny. Mówił o tym co on czuje do Allyson. Już w połowie nie wytrzymałam i się popłakałam. Nie ma słów jakimi można opisać tą miłość. Miłość jaką Austin darzy moją kuzynkę.
-Austin. Ten sen był naprawdę bardzo piękny.
-Violu ja już tak dłużej nie mogę. Chciałbym być chłopakiem Ally. Ja ją naprawdę kocham i nigdy nie przestanę.
-Ja ci wieżę. Teraz tylko trzeba trzymać kciuki i mieć nadzieję, że będzie z nią tylko lepiej. Organizm Ally jest silny i ty też taki musisz być.
Austin mnie przytulił, przecież jesteśmy przyjaciółmi.
-Dziękuje Violetta.
-Od czego są przyjaciele. Idziemy?
-Tak chodźmy.
Jak doszliśmy każdy spojrzał się w naszą stronę. Nie wiem o co im chodzi.
-O co wam wszystkim chodzi?!
-Violetta…
-Poczekajcie, dostałam sms’a.

Od Leoś <3
Z nami koniec. Jak mogłaś to zrobić.  Kupiłem dom i już tam mieszkam. Zapomnij, że kiedyś do siebie wrócimy!!!!!!!

W tej chwili mój cały świat się zawalił.
-Dlaczego, dlaczego?!
-Violetta co się stało?
-Leon ze mną zerwał.
-Chcieliśmy ci to powiedzieć.
-Ale dlaczego?
-Widział jak przytulasz Austina.
-Tak ale Austin to mój przyjaciel i tylko nim zostanie!
-My ci wierzymy, ale on nie.
-Dobrze. Ciociu ja idę z dziewczynami do domu.
-Dobrze. Pa.
Ja w to nie mogę uwierzyć. Po prostu ten związek nie miał sensu, skoro on mi nie ufa.
-Dziewczyny mamy misję.
-Jaką?
-Związać Marcesce.
-Okej.
-Cami zadzwoń do Brodwaya gdzie jest Marco.
-Tak jest.


-Marco jest w parku, koło fontanny.
-Idziemy.
Szłyśmy szybciej niż na zakupach. Ale jesteśmy. Widzimy Marco.
-Kto z nim idzie rozmawiać?
-Ty Viola idź.
Podeszłam do Marco. Na pierwszy rzut oka widać, że jest smutny.
-Cześć Marco.
-O, cześć Violetta.
-Marco, czy ty tęsknisz za Fran?
-Tak i to bardzo. Ja wiem, że ona nie zrobiła tego specjalnie, ale gdy zobaczyłem jak całuje Austina to nie wiedziałem, co mam myśleć. To był ,,Impuls’’ jak to Francesca mawia.
-Chcesz z nią porozmawiać?
-Jasne, że tak.
-To poczekaj chwilę.
Teraz do dziewczyn.
-Fran on chce z tobą rozmawiać.
-okej idę.

Francesca
Może jednak coś z tego będzie.
-Hej Marco.
-Hej Fran. Ja cię strasznie przepraszam. Zadałem sobie sprawę, że jesteś dla mnie naprawdę ważna i przez ten cały czas myślałem o tobie. Jesteś moim słońcem-gdy cię nie ma to dzień nie ma sensu. Czy wybaczysz mi to?
On uklęknął na kolana.
-Marco, oczywiście, że ci wybaczę. Ja też za tobą tęskniłam.
Nie wytrzymałam i go pocałowałam.
-Idziemy się przejść?
-Oczywiście.
Jeszcze szybko się obróciłam i pokazałam dziewczynom kciuk w górę.

Violetta
-Dziewczyny, wracamy do domu?
-Tak!
Do domu zamiast iść jak cywilizowany człowiek biegłyśmy jak jakieś dziki w puszczy. Szczerze to nawet fajne było. Chyba zacznę biegać. Wykąpałyśmy się i spać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rodział napisany przez Vilu, która męczy się chodząc o kulach. Ahh... To wrodzone kalectwo xD

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 11- Auslly

Czekam sam. Sam z Lesterem i Penny, którzy nie odzywają się za często. Czasami posyłają mi smutny uśmiech, który odwzajemniam. Czekamy i czekamy na operację, która ma się wreszczie odbyć. Moje ciało mimo ciepła na korytarzu przeszywa zimne powietrze zmieszane ze strachem. Moje powieki chcą wreszcie spocząć w formie snu, ale serce im na to nie pozwala. Mój umysł na chwilę obecną prawie pusty. Nic się nie dzieje. Jestem odcięty od jakiego kolwiek kontaktu z człowiekiem. Tylko ja i pustka. Ciałem  i umysłem jestem na korytarzu, a moja dusza wiruje gdzieś zupełnie w innym miejscu zwanym pustką. Chcąc, nie chcąc czasem muszę się trochę podporządkować światu normalnemu, żeby nie zatracić się w smutnym i żałosnym miejscu, czyli sercu. Jednak gdzieś tam jest małe światełko w tunelu. Przed oczmi mam obrazy postaci, która jest dla mnie naprawdę ważna. Zamykam oczy i czuję ciepło, które przeprowadza się z serca do reszty mojej sylwetki. Ally...  Czuję ją w sercu. Widzę jak się uśmiecha, macha do mnie.  Jesteśmy na łące. Ja trzymam ją za rękę, a ona się do mnie przytula. Świat staje się zupełnie inny. Kolorowy. Przed nami pojawia się jezioro.
Duże, szafirowe jezioro, które swoim pięknem samo przyciąga. Spoglądam na brunetke. Ma zamknęte oczy i uśmicha się cicho mamrocząc coś przez sen. Wyglądała słodko. Lekko podniosłem się z jej uścisku tak, żeby się nie obudziła i wziąłem ją na ręce. Powoli powędrowując na drewnany pomost, czuję łagodny wiatr na sobie, ale mimo niego temperatura na dworze jest przyjemna.  Dziewczyna na moich rękach zaczyna się budzić. Daję jej delikatnego całusa w usta i tym okazuje jej skrawek mojej miłości, która jest większa niż wszystkie oceany razem wzięte. Ona już całkiem obudzona ogląda się do okoła, by sprawdzić cel swojego położenia. Widzę na jej ustach uśmiech inny niż wszystkie. Ona szepcze : ,,Zrobisz to, a pożałujesz''. Znów całuję ją w usta i odpowiadam szczerze ,,Z tobą zawsze". Wypuszczam ją z rąk, a ona lekko krzyczy z podekscytowania i ląduje w wodzie. Podpływa do mnie z szyderczym wyrazem twarzy i podaje mi rękę. Mówie jej:,,Kochanie, nie nabiorę się na to" Biorę rozbieg i skaczę na bombę do wody lądując obok mojej dziewczyny. Zaczesuję sobie ręką mokre włosy oglądając się przed siebie. W oddali patrze jak słońce chowa się za choryzont i momentalnie spoglądam na Allys, która znajduje się tuż przy mnie. Patrze w jej głębokie oczy, w których widzę swoje odbicie oraz milion iskierek tryskających we wszystkie strony świata. Przysuwam się do niej i łapię ręką jej mokry policzek. Dotykam swoim czołem jej czoła i słucham jak głeboko oboje oddychamy. Czuję w sobie masę porządania, które rozpiera mnie od środka. Już czuję jej usta...
-Austin!- momentalnie otwieram, oczy i tracę tą całą chwilę. Znajduję się w biłym pomieszczeniu wcale nie przypominającego tego, w którym przed chwilą byłem. Spoglądam na osobę, która mnie szturcha. To mama Ally.
-Zapewne chcesz wiedzieć co mówi lekarz.- dodała ze spokojem.
-Jasne.- przetarłem swoje oczy i wsunąłem się wyżej na plastkikowym krześle, które grzeszy swą wygodnością. Spojrzałem na lekarza, którego jeszcze nie było.
-To gdzie ten lekarz?
-Wszedł właśnie z pielęgniarkami do sali.- Tępo wpatrywałem się w szpitalne drzwi oczekując, że ktoś je otworzy i wyjdzie z sali, aby powiedzieć nam o stanie pacjentki, a zamiast tego dostrzegam 3 rozpędzone pielęgniarki wybiegalące z sali krzycząc"O Jezu, Jezu". Moje ciało momentalnie samo podniosło się z krzesła i napięło jak dobrze założona struna od gitary. Oczami wędrowałem po całym korytarzu, a słuchem próbowałem przechwycić jakieś informacje, ale nic to nie daje. Głucha cisza i pare zacięgnień kataru przez mamę Ally. Nic poza tym. Zmęczony bezsennością oparłem się plecami o ścianę i zwieśiłem głowę w dół. Czułem jedną wielką bezradność. Jaki ja jestem głupi! Rozkazuję być Ally silną kobietą, a sam się załamuję i nie czuję szans na przetrwanie. Ja tak nie mogę! Mimo niemocy czuję jakąś chęć działania. Powoli zbierając się w sobie wędruję  do pomieszczenia. Patrząc co tam się dzieje zniemówiłem. Centralnie mnie zamurowało.
-Gdzie są te cholerne pielęgniarki?!- Krzyczał jeden z lekarzy reanimując Ally. Jej ciało po każdym uderzeniu tego urządzenia opadało. Patrze na ekran jeden pisk i prosta linia. O nie... Nie mogę na to patrzeć. Wybiegam z sali wpadając na te "cholerne pielęgniarki" i lekarza, po którego zapewne biegły. Nie przepraszając wybiegłem z sali i rzuciłem się na ściane. Musiałem wyłądować tą negatywną energie. Kopałem w ścianę do momentu aż prawie złamałem sobie stopę. Po policzku już nie leciała mi jedna łza. To była ulewa łez. Wszystko spływało jak krople deszczy na przedniej szybie samochodu. Zaintrygowani moim zachowaniem państwo Dawsonowie z przejęciem wypytywali co się dzieje tam na sali. Ja nie mogłem powiedzieć. Nie czułem tego, nie przechodziło mi to przez gardło. Gdy wreszcie z przełyku zeszła mi wielka gula wybełkotałem:
-O... Oni ją tra...tracą.- mój głos mieszał się z przerwami na łzy, które całyczas przemierzały moja zmęczoną twarz. z dołu patrząc na ich reakcję ujrzałem ten sam płacz, który mnie męczył. Płacz miłości bliskich osób. Pan Lester pogrążając się w smutku ujął ręką moje ramię.
-Może to lepiej, żeby się nie męczyła. Tam będzie na lepszym świecie.- odparł z małym niedowierzeniem w głosie. Teraz tymi słowami rozpalił we mnie ogień. Aktywował bombę, która za trzy sekundy miala zamiar zobaczyć światlo dzienne. Wyrwałem się z uścisku jego dłonie i stanąłem na przeciwko niego tak, żeby móc patrzeć mu prostow jego kasztanowe oczy, które były tego samego koloru co oczy Allyson. Z wrogością w nie popatrzyłem wybuchając.
-Jakim lepszym świecie?! Jej świat jest tu, przy mnie! Jakby żyła to urządziłbym jej świat idealny, a to wszystko dlatego, że ją kocham! Ona nie może mnie opuścić! Świat z nią jest o wiele lepszy. Kocham ją!- odrazu poczułem sie lepiej. Wszystkie negatywne emocje znów przerodziły się w bezsilność. Spuściłem całe ciążące we mnie powietrze i spojrzałem na ludzi stojących przedemną. Na ich twarzach malowała się troska i zdziwienie. Zdałem sobie sprawę, że niepotrzebnie na nich naskoczyłem, przecież to nie ich wina. Spojrzałem na nich z politowaniem i przeprosiłem dokładnie w tym momencie  kiedy przyszedł lekarz prawdopodobnie oznajmić nam ostateczną decyzję.
------------------------------------------------------------------------
Hejka! Dziś piszę ja Austy, która was kocha. Tak patrze to ten rozdział jest najdłuższy z wszystkich z czego się bardzo cieszę. Udało mi się napisać taki długi, bo dopadła mnie choroba, która umożliwiła mi pozostanie w domu i nie słuchanie jęków rodziców karzących zejść wreszcie z tego komputera. Tak więc jestem i dziekuję za uwagę. Lovciam! <3

środa, 21 maja 2014

Rozdział 10-Leonetta

Francesca
Już od dawna wszyscy postanowiliśmy zrobić niespodziankę Violi i Leonowi i polecieć do Miami. Ja byłam ubrana w to: http://www.polyvore.com/francesca/collection?id=3569769, Cami to: http://www.polyvore.com/camila/collection?id=3569794, Lu w to: http://www.polyvore.com/ludmi%C5%82a/collection?id=3569772, Naty w to: http://www.polyvore.com/naty/collection?id=3569786, a Lara w to: http://www.polyvore.com/lara/collection?id=3569812. Poszliśmy pod adres pod którym mieszkają. Zadzwoniłyśmy dzwonkiem i otworzyła nam Olga.
-Witajcie!
-Cześć Olgo. Czy jest nasza Leonetta w domu?
-Nie jeszcze ich nie ma. Są w szpitalu, ponieważ kuzynka Violi- Ally zachorowała.
-Dziękujemy Olgo.- Już mieliśmy pakować się do domu, ale poruszyło mnie sumienie.
-Podasz nam adres?
- Jak chcecie to tu macie adres tego szpitala. Jak was zobaczą na pewno się ucieszą.
-A nasze walizki?
-One też się ucieszą.
-Olgo gdzie mamy zostawić walizki?
-Ramallo wam je zaniesie.
-Dobrze. Do zobaczenia.
Poszliśmy. Doszliśmy przed szpital i poszliśmy na recepcję.
-Dzień dobry. Gdzie leży Ally Dowson?
-Sala 254 na 3 piętrze.
-Dziękujemy.
Pojechaliśmy windą na 3 piętro i na końcu korytarza zobaczyliśmy Violę, która była ubrana w to: http://www.polyvore.com/violka/collection?id=3569765.
-Hej Violka!
-Fran, Cami, Naty, Lu, Lara co wy tu robicie?!
-przyjechaliśmy was odwiedzić a co nie cieszysz Się?
-Jasne, że się cieszę! Dziewczyny to jest Austin Moon.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. O MÓJ BOŻE to ty.

Violetta
Bardzo się cieszę, że oni tu przyjechali.
-Fran nie tak głośno.
-Oj Viola, ale to jest Austin!
Wtedy Fran rzuciła się na Austina i go pocałowała. Austin próbował ją odepchnąć ale ta się do niego przyssała jak glonojad do szyby akwarium.
-Fran!!!
-Marco?!
-Fran zawiodłaś mnie. Dlaczego pocałowałaś kuzyna Leona!!!???
-Marco to był impuls. Wiesz, że to mój idol.
-Tak wiem, ale ja swoich idolek nie całuje!!
-Oj Marco!
-Nie Fran!!! To KONIEC!!!!!!!!!!!!!
-Marco… proszę cię.
-Nie daj mi spokój
Wtedy Fran wybuchła płaczem.
-Austin ja, ja, ja cię strasznie przepraszam. Wybaczysz mi?
-Oczywiście, że ci wybaczę. Gdybym byłdziewczyną sam siebie bym pocałował.
-Violka co ja mam teraz zrobić. On mi nie wybaczy!?
-Fran musisz próbować.
-Nie ja go straciłam i to przez swoją głupotę.
-Okey. Zapomnij o tym na chwile. Lekarz dał mi pozwolenie na wejści do sali. Idziecie ze mną?
-Tak jasne, że chcemy.
- Chłopcy, a wy?
-Nie. My pójdziemy po Marco, żeby nie zrobił czegoś głupiego. Pa
Leon podszedł do mnie i pocałował mnie.
-Pa słońce.
-Pa misiu.
Razem z dziewczynami weszłyśmy do Sali Ally. A to co tam zobaczyłyśmy zwaliło nas z nóg. Moja kuzynka leżała na białym prześcieradle, głowę miała na białej poduszce a przykryta była biało kołdroą. Gdyby nie to, że ma brązowe włosy to nie było by jej widać. Jest taka blada i słaba. Za chwilę się tu porycze.
-Dziewczyny to jest moja kuzynka Ally.
-O matko. Ta piosenkarka i pisarka tekstów? Twoja rodzina jest extra!
-Ale ona musi być słaba.-Odezwała się Naty.
-Tak bardzo. Podobno ma wrodzoną wadę serca.
-Oj biedactwo.
-Tak bardzo mi jej brakuje. Ona tak jak my bardzo kocha muzykę. Muzyka to jej całe życie. Gdy nie ma muzyki niema też Ally.
-Viola a Może jej coś zaśpiewamy?
-Dobry pomysł to co?
-Hmmm HABLA SI PUEDES?
-Okey.
Zaśpiewałyśmy. Gdy skończyłyśmy Fran zaczęla znowu płakać.
-Fran nie martw się Marco.
-Ale ja go już więcej nie odzyskam.
-Musisz być silna! Musisz walczyć o niego!
-Muszębyć silna! Ale to takie trudne.
 -Weż się w garść!
-Dziękuje dziewczyny.To co my jużwracamy się przespać do domu Olgi.Pa.
-Pa
-----------------------------------------------------------------------------
Rozdział w całości napisany przez Vilu Verdas.