czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 9- Auslly

Lekarz wziął głęboki wdech, po czym oznajmił z kamienną twarzą.
-Wykryliśmy u panny Dawson wrodzoną wadę serca. która uaktywniła się dopiero teraz.-W tym momencie spojrzałem na przerażone twarze rodziców Ally. Nie było co dużo opowiadać. Wyrażny strach, troska, smutek + kilka łez na policzku Penny. - Do tak ciężkiego przypadku, aby utrzymać córkę przy życiu trzeba natychmiastowo rozpocząć operację, bez której szanse na przeżycie wynoszą mniej niż 20%.- W głowie krążyły mi tylko słowa lekaża o stanie pacjentki, czyli Ally. ,,20%"-Na ten moment nie dawało mi spokoju.
~20%na to,że ona przeżyje.
~20% na to, że zobaczę ją kiedykolwiek szczęśliwą
~20% na to, że jeszcze kiedykolwiek dotknę jej ręki, przytulę ją i pocałuję, dając jej tym samym zna, że bardzo ją kocham i, że zależy mi na niej.
Próbując uchamować myśli upuściłem z oczu pare łez bólu, których nie miałem zamiaru wycierać, po prostu pozwoliłem lecieć im swobodnie, aby obmyły moją twarz ze smutku, ale nawet to nie dawało ulgi.
-Do przeprowadzenia tej skomplikowanej operacji potrzebujemy pańskiej zgody.
-Ja się zgadzam!- odpowiedział mój głos, który sam wyrwał się z mojego gardła. W tym momencie, gdy wszyscy patrzeli się na mnie jak na wariata odezwała się we mnie skrucha, która nie byłą wystarczająco mocna, aby stłamsić moje poczucie walki o ukochaną osobę.
-Akurat chodziło mi o zgodę państwa Dawson, a nie pana.
-Ale jakby co to się zgadzam.
-Będę pamiętał. Więc... Do przeprowadzenia operacji potrzebujemy podpisu, aby wypełnić dokumenty zapraszam ze mną do gabinetu.
-Oczywiście.- Dawsonowie podnieśli tyłki krzeseł ustawionych na zimnym, białym korytarzu i spokojnie poszli za lekażem, który z wyrazu twarzy nie wyglądał na miłego. W tym momencie skupiłem swój wzrok w jednym punkcie i schowałem moją głowę w dłonie. Nie wiedziałem co w tym momencie myśleć, co czuć, co robić. Nie mogłem przestać myśleć, nie myśląc. Po głowie i tak biegało mi wiele myśli, moje ciało przeszywało uczucie, które łączyło moje problemy w całość idając mi poczucie zguby własnej wartości. Jeszcze trochę i moja głowa by eksplodowała, gdyby nie jeden delikatny dotyk ręki, który poczułem na moim ramieniu. Wychyliłem lekko głowę z moich rąk i odwróciłem głowę w stronę dziewczyny. która to robiła. Na początku postać miała twarz Ally, ale potem przybrała twarz prawdziwej osoby, czyli Violetty.
-Zobaczysz będzie dobrze. Ally jest bardzo silna, nie podda się bez walki.- Walki... No tak muszę walczyć o nią. Szybko zerwałem się z krzesła i omało się nie zabijając pobiegłem do gabinetu lekaża prowadzącego.
Nie pukając wparowałem do pomieszczenia i głosem nie znoszącym sprzeciwu powiedziałem:
-Muszę się zobaczyć z Ally!
-Nie uważam, żeby to było dobrym pomysłem.
-To jest sprawa życia i w gorszym przypadku śmierci!
-Ale...
-Nie ma, ale! Nawet jak pan mi nie pozwoli to ja tam wejdę.
-Masz 5 minut.- Nie odpowiadając wybiegłem z gabinetu prosto pod salę, na której znajdowała się Ally.  Wszedłem do sali omało nie wyrywając dosyć masywnych drzwi z ziawiasów i już podbiegałem do brunetki, ale moje ciało zostalo w jednej pozycji, po tym jak ją zobaczyłem. Jej blade cialo było pokryte cienką białą pościelą, która sięgała jej prawie do szyi. Miała zamknięte oczy przez co wyglądała na bezbronną i słabą. Jej ciało było po podłączone do różnych kabli.
-Jezu Ally...- Jęknąłem cicho. Podszedłem do łóżka i uklękłem przy nim.  Złapałem rękę dziewczyny i szczerze ją pocałowałem.
-Ally nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie samego na tym świecie. Bez ciebie nie będę sobą. Moje życie straci jakikolwiek sens. Nie możesz mnie opuścić! Ponieważ, ponieważ... Kocham Cię. Rozumiesz?! Kocham cię jak szalony! Każdego ranka wstaję tylko po to by cię zobaczyć, dotknąć, powąchać zapachu twojego dezodorantu. Za każdym razem, gdy się uśmiechasz, nawet najgorszy dzień przybiera inną barwę. Jesteś światłem w moich ciemnościach. Kocham cię!- nie wytrzymałem. Musiałem to zdobić. Jedną ręką dotknąłem jej twarzy i dotknąłem jej zimnych ust moimi. Pocałowałem ją jakby miało to być nasze ostatnie spotkanie, ostatni pocałunek.

----------------------------------------------------------------
Sorki, że tak długo nie pisałam- nawał obowiązków. Ten krótki rozdział dedykuję tym co zostawiają komentarze. Pozdrawiam Austy Lynch!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz