wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 15- Auslly

Zobaczyłem dziewczynę piękną w całej swojej okazałości, z minimalnym uśmiechem składającym się na jej lekko zarumienionej twarzy. Leżała na łóżku i wpatrywała się w okno, przez co promienie słońca oświetlały jej błyszczące się, brązowe, słodkie oczęta. Chyba nie zauwarzyła, że do niej przyszedłem. Cicho i zgrabnie udałem się do jej łóżka, ale oczywiście z moim fartem musiałem coś solidie spieprzyć. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale potknąłem się o metalowe nogi tej leżanki i upadłem prosto na lodowate płytki robiąc przy tym niezły hałas. Chwilę póżniej ogarnąłem co się stało i postanowiłem podnieść się z podłogi. Zauważyłem, że brunetka cały czas patrzy się na mnie i się uśmiecha. Wszystko w normie. Nareszcie jest wszystko w normie, no prawie. Znowu mogłem zatracić się w jej szczerym uśmiechu dając oczom zobaczyć dla czego moje serce bije 1000 razy więcej niż normalnie. Mogłem zobaczyć coś innego niż blade, wątłe ciało i niewyrażającą żadnych uczuć twarz. Nie zważając na różne kable podłączone do dziewczyny rzuciłem się na nią, przytuliłem i całowałem w policzek dając wypłynąć cząsteczce emocji, którą trzymałem w sobie od długiego czasu. Po pewnym czasie lekko odchyliłem sie od niej by móc spojrzeć w jej oczy i szczerze oznajmić:
-Nigdy więcej nie rób mi tego.Nie wystawiaj mnie na pełnię śmierci emocjonalnej.- Ally wtuliła się we mnie bardziej i cicho szepnęła do ucha:
-Nigdy nie zamierzam.- Tym melodyjnym głosem doprowadziła mnie do dziwnego stanu umysłu, który nie pozwalał mi się od niej odłączyć. Moje dłonie dotykały jej rąk dając poczuć delikatność jej skóry. Wsłuchiwałem się w jej spokojny i pełny oddech do momentu, aż nie usłyszałe cichego pisku. Momentalnie się podniosłem i ze strachem spytałem.
-Ally coś ci jest. Coś cię boli? Wezwać lekarza?- pytałem się już otwierając drzwi. Dziewczyna szybko sie ocknąła i mnie zatrzymała.
-Nie tylko te róże mnie ukuły.
-Zapomniałem o nich. Strasznie cię przepraszam.MówiłemMelanie, żeby dała te bez kolców!- dziwczyna podnosła swoją jedną brew robiąc tym sposobem pytającą minę.
-Melanie? Jesteś z kwiaciarką na "ty"?- Przysiadłem się na jej łóżku wiedząc, że mamy sobie dużo do opowiedzenia.  W ciągu 2 godzin opowiedziałem jej tylko małą cząstkę tego co działo się przez ten czas. Gdy już zdałem jej relacje z prawie wszystkiego wziąłem dwa oddechy i po tym małym odstresowaniu się miałęm zamiar wyjawić jej całą prawdę co do mojego uczucia do niej.
-Ally ja...- i w tym momencie cała odwaga prysła wraz z momentem wejścia smoka rodziców Ally.
-Co chiałeś powiedzieć?
-Nic, tylko tyle, że muszę już lecieć. -odparłem i po pożegnaniu się z przyjaciółką wyszedłem ze szpitala. W smutku wracałem do domu wiedząc, że prędko się nie zdobedę na odwagę wypowiedzenia wszystkiego. W takim samym humorze wpełzłem do domu. Z ciepłym uśmiechem na ustach przywitała mnie moja mama oznajmiając, że mamy gościa. Zza ściany ukazała się starsza osóbka. Babcia... Jak ja jej dawno nie widziałem. Kobieta odsunęła się, a zza niej wysunął sie chłopczyk, kórego miałem nadzięj jeszcze nie zobaczyć przez conajmniej 20 lat. To był  Jonny.

----------------------------------------
Po tygodiu wielkich wrażeń wracam ja z nowym, nudnym rozdziałem. Kto to Jonny dowiecie się wkrótce... :)

2 komentarze:

  1. Awww... Austin i Ally w końcu mogli porozmawiać. Cieszę się ich szczęściem ; 3
    Uhuhu... nowa postać. "Chłopczyk", więc wnioskuje, że jest dość młody. Tylko dlaczego Austin go nie lubi?
    Czekam na następny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń