czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 7- Auslly- 2

... w kuchni, na metalowo- plastikowym wysokim krześle jak gdyby nigdy nic siedział sobie mój tata, ale nie to mnie najbardziej ździwiło. Po kuchni w celu przygotowywania posiłku krzątał się Austin, jego mama i co najważniejsze... Moja mama! Szybko się ocknęłam, bo stałam jak wryta i energicznie podbiegłam do niej by ją przytulić za ten czas co jej przy mnie nie było. Penny uśmiechnęła się słodko i odwzajemniła uścisk
-No już, już córeczko puść mnie, bo naleśniki się przypalą.- powiedziała swoim madczynym głosem, który zawsze mi towarzyszył podczas jej pobytu w domu i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Czułam jak moje serce mięknie, ale też tańczy z radości. Dziwne uczucie, którego właśnie doświadczam. Wtuliłam się bardziej w moją rodzicielkę i oznajmiłam stanowczo:
-Nie, a naleśnikami niech się zajmie ten blondas co stoi koło ciebie.
-Nie ma sprawy. Naleśniki gotowe!- Krzyknął kucharzyna, który z niewiadomo jakiego powodu jest tu w kuchni z jego mamą i serwuje świąteczne naleśniki mojej mamy, które smakują nieziemsko. Może to dlatego, że uwielbia naleśniki tak jak ja, ale to napewno nie jest ten powód dla którego stał w kuchni podczas gdy ja jeszcze spałam. Nie wnikam. Pomysl mi się nawet podoba. Seksiak krzątający się po mojej kuchni niosący tackę naleśników jest jak American Dream, który właśnie się spełnił. Zostawiłam więc mamę, aby usiąść się koło blondyna i sporzyć naleśniki. Wzięłam pierwszego kęsa, delektowałam się smakiem i w 2 sekundy zjadłam resztę mojego naleśnika, który wg. jest o niebo lepszy od moich.
-Jezu jakie one dobre!!!- krzyknął nagle mój przyjaciel mając w buzi pomielone co najmniej trzy takie naleśniki. Wzięłam serwetkę i wytarłam mu rozmazaną czekoladę, która znajdowała się powyżej kącika jego ust.
-Dziękuję, ale sam bym się wylizał złotko.
-Coś czuję, że byś nawet nie poczuł, że masz tą czekoladę na twarzy.
-Może i masz racje, ale ta czekolada dodaje mi słodkości, a jak wiemy...
-Jestem taki słodki, że słodszy być nie mogę.- odparli wszyscy chórem na co Austin się się nieźle ździwił.
-Już wam to mówiłem?
-Nie poprostu sami to wywnioskowaliśmy z własnych obserwacji.- Ale ściema! Ja to hasło wczoraj słyszałam conajmniej 3 razy.
-Ty Dawson wcinaj tego naleśnika.
-Cicho Moon- W spokoju sporzyliśmy poranny posiłek przy okazji rozmawiając ze sobą. Między innymi o tym co robią tu Monnowie, o przyjeździe mamy, o wspólnie spędzonych świętach spędzonych w naszym domku i o niespodziance.
-No to powiem wam już co to za niespodzanka.- mama znacząco spojrzała przez uśmiech na tatę i powiedziała:
-Po pierwsze zostaję na stałe w Miami, a po drugi wraz z Lesterem postanowiliśmy odświerzyć naszą przysięgę małżeńską i jednocześnie oznajmić, że pobieramy się jeszcze raz!- Gdyby ktoś w tym momencie zrobiłby nam zdjęcie to bałabym się je obejrzeć. Szczęka do podłogi i oczy jak przerażeni bohaterowie znanych kreskówek. Z jednej strony przerażenie z niewiadomojakiego powody, a z drugiej ogromna radość prześzywająca moje świerzo wykąpane ciało z powodu, że moja rodzina wreszczie i znów będzie razem w jedności. Tego drugiego uczucia było stanowczo więcej, więc wstałam z krzesła i mocno przytuliłam moich rodziców.
-Allyson, czy ty, Patricja i Violetta będziecie moimi druhnami?
-Oczywiście mamo.
-No to ja też stawiam na młodość! Austin biorę ciebie, Deza i Leona, a co tam na starość trzeba trochę poszaleć!

Godzina 16.00
-Trish ta czerwona, czy ta druga?- Krzyczałam do psiapsóły, która siedziała w moim pokoju, aby pomóc mi wybrać strój na dzisiejszy występ. W rękach trzymałam dwie suknie i zastanawiałam się którą ubrać. Jedna była bordowa z cekinów, a druga zwykła czerwona, która swoją drogą byłą strasznie wygodna.
-A wolisz żeby Austinowi oczy wyleciały na twój widok, cze wolsz czuć się wygodnie.
-Bierzemy cekiny!
-Dobry wybór!
-Teraz tylko fryzura.
-Już się biorę mała.- Usiadłam przed lustrem w lazience i patrzyłam na zadawalające wyniki pracy Trish na moich włosach.


Godzina 17.00
Cała scenografia była już gotowa. Przy scenie znajdował się biały fortepian, na którym mieliśmy grać, a na nim 2 mikrofony. Scena była też biała, ale bardziej przystrojona różnymi świątecznymi dodatkami. Rozejrzałam się jeszcze dokładniej, aby zobaczyć jak jest cały klub przystrojony, aż moim wzrokiem spotkałam się z oczami Austina, który stał tuż przy mnie. Delikatnie ujął moją rękę i spytał się:
-Zaczynamy?
-Jestem gotowa.- Spojrzałam się jeszcze na widownie, a wsród niej zauwarzyłam rodzinę moją i blondyna oraz tłum innych ludzi. Trish i Dez też tam byli.
Duet wyszedł nam prze- świetnie! Przytuliliśmy się i podziękowaliśmy publiczności i udaliśmy się na piechotę do mojego domu na wigilię. Droga na początki mijała w dobraj ciszy, ale potem wszyscy gratulowali nam naszego występu. Grzecznie podziękowaliśmy i weszliśmy domojego domu. Tam wszyscy się przebrali w galowe stroje i udaliśmy się do pięknie przystrojonego stołu. Ja ubrałam czarną sukienkę, która od pasa w dół była ozdobiona srebrnymi cekinami i była dość zwiewna. Faceci byli ubrani w grnitury. Starsi panowie ubrani byli w czarne spodnie i marynarki oraz białe koszule i krawaty, ale Austin się wyróżniał. On założył biały gajerek, srebrną koszulę i białą muszkę.Wyglądał olśniewająco. Wszyscy złożyli sobie życzenia, spożyli posiłek i udali się po prezenty. Ja od rodziców dostałam nowe pianino do pokoju.To  był prezent o którym marzyłam od dawna. Blondyn zaciągnął mnie na korytaż gdzie wręczył mi mój prezent to była piękna złota bransoletka, którą odrazu założyłam i podziękowałam Austinowi buziakiem w policzek
-Zamknij oczy.
-Ok.- Udałam się do pokoju w celu znalezienia prezentu.Otwarłam szafę, przerzuciłam wszystkie cuchy na bok i patrze patrze nie ma. Po ciemku nic nie widać. No nic jade po omacku. Po chwili w ręcę poczyłam znajomą część. Znalazłam! Udałam się na dół i podeszłam do Austina
-Otwórz.- Zrobił to co kazałam. Dokładnie przyjrzał się prezentowi i mocno się ucieszył. Podarowałam mu nową, czarną gitarę e-akustyczną, o której marzył od dawna. On nic nie powiedział tylko mnie przytulił i już chciał mnie pocałować w policzek, ale spojrzał na sufit. Ja też tam zerknęłam,a moim oczom ukazała się jemioła. Jest!
-Stoimy pod jemiołą.- odparł z wielkim bananem na ustach.
-No wiesz zasady to zasady.- uśmiechnęłam sięszczerze, bo od dawna czekałam na ten moment i zaczęłam się przybliżać się do blondyna, aż w pewnym momencie, gry nasze twarze dzieliły tylko milimetry poczułam silny bul w klatce piersiowej, zrobiło mi się ciemno przed oczami, byłam strasznie słaba i po chwili już zemdlałam, ostatnie słowa, które usłyszałam to:
-Szybko cholera dzwońcie po karetkę! Ally zemdlała!!!
                                                               KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ.
                                                                                  ^_^
----------------------------------------------
Ponad 3 godziny pisania, 2 przerwy na zieloną herbatę, kilkadziesiąt przerw na zmianę piosenki na YouTube, burczenie w brzuchu, a rodział i tak do bani! Pozdrawiam Austy Lynch!

1 komentarz:

  1. Wcale nie "do bani". Są super.
    Ally zemdlała... (już widze zmartwionego tym Austina) i to akurat gdy mieli się pocałować. Why?!
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń