Lekarz, którego mimo wielu spotkań nie pamiętam nazwiska- podwinął rękawy sztywnego, białego fartucha lekarskiego i swoją nieco pomarszczoną dłonią przetarł kilka kropli potu z czoła, którę ewidentnie wskazywały na jego wyczerpanie po dłuższym dyżurze. Jego twarz przez moment nie wyrażała kompletnie żadnych emocji. Ani tych pozytywnych, których oczekiwałem, ani tych negatywnych, który za nic w świecie nie chciałbym dostrzeć. Bynajmniej na sucho. Skacowany człowiek na świat spogląda zupełnie inaczej. Alkohol dostaje się do żołądka, a promile trafiają do mózgu człowieka, który już po ćwiartce jest pijany. Butelka nawet ma swoje plusy, ale tylko podczas picia, bo potem to siwy dym. Wiem, bo próbowałem na sylwestrze z kuzynem Leosiem, który przeżył to lepiej ode mnie. Ale mimo mojego rozgoryczenia i żałości nie zamierzam sięgnąc po płynny uzależnik. Nie jestem aż taki zdesperowany, żeby się upić i zatracić całkiem w uzależnieniu, z którego ciężko się wybić, ale mimo tych negatywnych myśli spoglądam na medyka, który wreszcie przybrał minę znaczącą prawie tyle co nic.
-Straciliśmy ją.- słysząc to nie jestem w stanie opisać emocji, które dwoma słowami wzbudził we mnie lekarz. Moje uczucia w ten sposób zostały doszczędnie zniszczone. Ta druzgocąca wiadomość wyssała ze mnie wszystko. Jedynie ciało pozostało na swoim miejscu chcąc opaść brakiem jakich kolwiek sił pozwalających aktywnie żyć. Moje wyczerpane powieki smętnie opadały ku dołowi patrząc na doktora, który zaczął się bezczelnie uśmiechać. Jeszcze nie mogę się odłączyć. Muszę mu porządnie przywalić i zdjąc ten jego uśmieszek! Wystartowałem z krzesła jak z procy i ruszyłem na faceta przyduszając go do ściany. Lester zaczął mnie odciągać, ale ja zamiast się oddalać jeszcze bardziej dusiłem tego zadufanego w sobie człowieka, który resztkami powietrza próbował coś powiedzieć.
-Ale... Ją... Odzyskaliśmy.- Nie wierzyłem w te słowa do momentu aż to Lester zaciągnął moję bezsilne ciało. Zjechałem plecami w dół czując ból w krzyżu przez mocne pchnięcie. Ze wstydu zakryłem twarz dłońmi przysłuchując się głębokim wdechom lekarza, spowodowanymi odcięciem tlenu przeze mnie.
-Przepraszam.- rzekłem cicho nadal skrywając się po solidną osłoną zażenowania. Czułem, że po tym co zrobiłem nie mogę spojrzeć mu jeszcze w oczy.
-Nic się nie stało. W pewnym sensie to ja cię sprowokowałem.- rzekł stanowczym głosem, po czym dodał żartobliwie.- Facet dal mi namiary na twoją siłownie.- W tym momęcie wychyliłem oczy spod uścisku moich ramion i patrząc na zupełnie inną minę kardiologa niż wcześnie sam się zaśmiałem. Caly zły urok prysł. Usłyszałem huk. Drzwi się otwarły, a z pomieszczenia wyjechało paru lekarzy z Ally na łóżku, Znowu łza w oku mi się zakręciła, ale jużwiedziamem, że doktor prowadzący zrobi wszystko co w jego mocy, by uratować Ally.
**********************
Dwa dni później...
-Jak się obudzi pozdrów ją ode mnie!- krzyknęła mama krzątając się po kuchni, gdy już wychodziłem z domu. Wracałem do szpitala. Do Ally, którą mieli wybudzić ze śpiączki farmakologicznej,w którą zapadła po operacji. Niby wszystko poszło dobrze z planem i operacja się powiodła. Nateszcie będę mógł z nią porozmawiać o sprawie ważnej dla nas oboje. Wychodąc z domu złapałem białą marynakę, czerwone róże, które kupiłem dla Ally, rzucilem mamie krótkie słowa typu ,,Ok, nara" i wybiegłem z budynku mieszkalnego prosto w stronę szpitala. Droga w szybkim biegu zajęła mi mniej niż 30 min., a z pewnością polepszyła trochę moją kondycję. Po drodze mijałem sporo ludzi, którzy patrzyli się na mnie jakna wariata, ale ja jestem wariatem, ale zakochanym. Biegnącym, zakochanym wariatem,który nie zwracając uwagi gdzie pędzi wpadł na znak, na którym pisało ,, Baptist hospital of Miami" (prawdziwy szpital- od aut.) Trafiłem!
Otrzepałem się z ziemii wszedłem przez wielkie szklane drzwi prowadzące do głownego holu. Przemknąłem się niezauważalnie do windy i już mogłem spokojnie dojechać na 3 piętro. Nie znosiłem baby w recepcji. Nigdy nie chciala mnie wpóścić, ale gdy póściłem jej bajeczkę o tym,że jestem zaręczony z Ally wolę jej jeszcze bardziej unikać. Gdy winda się zatrzymała i otwarły się wrota przeczesałem swoją reką włosy, podbiegłem pod salę 254 i otworzyłem drzwy, za którymi ujrzałem dziewczynę.
-------------------------------------------------
Hejci tu Austy rozdział krótki, ale pisany na szybko. To pisemko dedykuję osobie, ze którą właśnie piszę xD
Loviam <3
Rozdział super. Nie wiem jak ty to wymyślasz:-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że operacja poszła dobrze, Aus i tak się już nacierpiał nie mając pewności czy Ally przeżyje... W końcu będzie mógł z nią pogadać, przytulić wiedząc, że to odwzajemni.. Czekam na next'a.
OdpowiedzUsuńCo do dedykacji.. chodzi o mnie? Dziękuje ;3